Jak wyruszyć w długą podróż pracując na etacie? 10 inspirujących historii.
Autor: Before We Get Old | Data publikacji: 12 sierpnia 2018 | Kategoria: Inspiracje
długa podróż na etacie

Pracujesz od kilku lat na etacie, a skrycie marzysz o długiej podróży? Niby wiesz, że po tylu latach w firmie nie możesz tak po prostu wyjechać i opuścić stanowiska pracy na kilka(naście) miesięcy, a z drugiej strony, wracasz codziennie do domu i wzdychasz do pięknych fotografii rajskich wysp na fejsie? Mamy dla Ciebie dobrą wiadomość: długa podróż na etacie jest możliwa!

Pewnie sobie teraz myślisz: „jasne, przecież mój szef nigdy w życiu by się na to nie zgodził„? Albo: „ok, ale w mojej firmie to niemożliwe, nikt wcześniej nie brał bezpłatnego urlopu”. Spokojnie, zapewniamy Cię, że każda z poniższych 17 osób miała dokładnie takie same myśli. Dopóki nie udali się na rozmowy ze swoim szefostwem…

OD AUDYCJI RADIOWEJ DO... PODRÓŻY DOOKOŁA ŚWIATA!

Marta i Łukasz - swiatzbliska.pl

długa podróż na etacie czy to możliwe

Zainspirowała nas audycja radiowa. Wracałam do domu z pracy. Minął kolejny dzień jak co dzień w korpo. Oczywiście był korek jak to w godzinach szczytu, więc włączyłam radio, żeby się zresetować po intensywnym dniu. Leciała jakaś audycja o podróżach, a w niej para młodych ludzi opowiadała o swojej rocznej podróży poślubnej dookoła świata. Pomyślałam sobie, że odważni są, żeby tak zostawić wszystko i pojechać na rok zwiedzać świat. Ale zanim dojechałam do domu, pomyślałam: a może by tak… Nie mogłam się doczekać, kiedy Łukasz wróci do domu i opowiem mu o tej audycji i o moim nowym totalnie szalonym pomyśle, który wtedy wydawał się zupełnie nierealny. Ale skoro już mi do głowy przyszedł to stwierdziłam, że się nim podzielę.

Okazało się, że Łukasz też słuchał tej samej audycji i też pomyślał, że to dopiero byłaby przygoda. Od audycji do naszego wyjazdu w 11-miesięczną podróż z plecakiem dookoła świata minęło kilka lat. Nie mieliśmy odwagi oboje tak po prostu zostawiać pracy i potem się martwić co będzie, więc oszczędzaliśmy pieniądze i czekaliśmy na dobry moment.

Ten moment przyszedł, kiedy w mojej pracy pojawiła się możliwość zrobienia sobie przerwy w karierze, czyli bezpłatnego urlopu, po powrocie z którego miałam zapewniony powrót do pracy na to samo albo podobne stanowisko. Porozmawiałam z szefową, potem z dyrektorem generalnym całej firmy i dostałam zgodę. Powiedzieli: jedź, spełniaj marzenia i do zobaczenia za rok!

U Łukasza nie poszło tak łatwo, bo jego firma nie miała opcji bezpłatnego urlopu innego niż wychowawczy, więc z powodów formalnych nie dało się tego tak załatwić. Dlatego Łukasz po prostu złożył wypowiedzenie na 3 miesiące przed planowanym wyjazdem, przekazał swoje obowiązki nowej osobie i rozstał się z firmą w przyjaznej atmosferze. Dzięki temu, kiedy pod koniec podróży odezwał się do swojego byłego szefa, czy nie szukają do pracy kogoś z jego umiejętnościami, usłyszał, że jak najbardziej tak! Okazało się, że właśnie mieli uruchomić rekrutację. Łukasz poszedł na rozmowę i dostał pracę na bardzo podobnym stanowisku, z którego zrezygnował przed wyjazdem.

Mieliśmy miękkie lądowanie. Po roku przerwy szybko wróciliśmy do normalnego życia i do pracy w korpo. Po niedługim czasie oboje awansowaliśmy. Łukasz nadal pracuje w tej samej firmie i tam rozwija swoją karierę. A ja po trzech latach od powrotu z podróży stwierdziłam, że potrzebuję więcej wolności i niezależności. Po kilku miesiącach myślenia wspomaganego coachingiem odeszłam z pracy w korpo i założyłam swoją własną firmę strategicznego doradztwa marketingowego. Nadal robię to co lubię, ale teraz na własnych zasadach i na własny rachunek. I dobrze mi z tym!

Najtrudniejsza jest decyzja, żeby zacząć realizować swoje marzenia. Na szczęście takiej decyzji nigdy się potem nie żałuje.

Relacje z podróży dookoła świata Marty i Łukasza możesz śledzić na www.swiatzbliska.pl

POINFORMOWAŁEM PRACODAWCĘ 2 LATA WCZEŚNIEJ...

Dorota i Łukasz - ViaMundo.pl

długa podróż na etacie jak wyjechać

Naszą podróż zaplanowaliśmy na długo przed tym jak doszła do skutku. Niestety obowiązki odsuwały ją w czasie. Gdy więc pojawiła się realna możliwość wyjazdu, byliśmy zdecydowani że jedziemy, niezależnie od tego czy dostaniemy urlop czy też będzie się trzeba zwolnić z pracy. Żeby być fair wobec pracodawcy o naszym zamiarze poinformowałem go dwa lata wcześniej podczas rozmowy okresowej (co jak czas pokazał było zdecydowanie za wcześnie).
Z takim nastawieniem rozmowa z przełożonym nie nastręczała zbytnich trudności i wyglądała mniej więcej tak:

– Słuchaj…. Wybieram się na półtora roku w podróż dookoła świata i mam pytanie czy mam się zwolnić czy dostanę z tej okazji urlop. Oczywiście wolałbym dostać wolne ale to decyzja firmy….
– Ten urlop to bezpłatny..?
-W sumie wolałbym płatny ale jak by się nie dało to bezpłatny też może być:)

Widać firma uznała że 7 lat inwestowania i wykształcenie inżyniera konstruktora silników odrzutowych kosztowało ją na tyle dużo że szkoda chłopa zwalniać i tym sposobem dostałem urlop….. bezpłatny niestety…. ?

Po powrocie, z powodu przetasowań w firmie groziła mi zmiana działu i utrata części dodatków. Przez jakiś czas nie było dla mnie nawet fizycznego miejsca, biurka ani sprzętu, ale po jakimś czasie udało się wszystko ułożyć i wróciłem do swojego działu.

Patrząc z perspektywy czasu decyzja o wyjeździe była zdecydowanie słuszna i warta całego zachodu i stresu związanego z powrotem za biurko…

Opowieści z podrózy Doroty i Łukasza obserwuj na www.viamundo.pl

ZAGRANICZNE WOLONTARIATY NA ETACIE

Dorota - BornGlobals.com

jak wyjechać w długą podróż

Swoje szefostwo o bezpłatny urlop na podróż prosiłam już dwukrotnie w tej samej firmie, pierwszy raz po półtora roku pracy.

Do rozmowy z szefem na temat bezpłatnego urlopu przygotowałam się wcześniej. Najpierw porozmawiałam z koleżankami, z którymi współpracuję. Dowiedziałam się, czy nie planują w tym czasie dłuższych urlopów i czy będą w stanie mnie zastępować. Podkreśliłam to później w rozmowie z szefostwem, tak samo jak fakt, że planuję wyjazd na wolontariat, który pozwoli mi rozwinąć skrzydła, zdobyć nowe doświadczenie. Za pierwszym razem szefostwo długo się nie zastanawiało i jeszcze tego samego dnia otrzymałam zgodę na ośmiotygodniowy urlop. Wtedy pojechałam do USA – 4 tygodnie podróżowałam, a 4 pracowałam jako wolontariusz na ranczu w Kalifornii.

Za drugim razem półtora roku później było trudniej. W międzyczasie biuro się rozrosło, obowiązków przybyło, stało się bardziej „korporacyjnie”. Moja prośba musiała uzyskać zgodę od kilkorga niezależnych managerów. Ostatecznie zgodę dostałam – musiałam tylko o kilka tygodni zmienić pierwotnie planowany termin i mogłam wyjechać na siedem tygodni do Tajlandii w podróż przedślubną i na kolejny wolontariat, na którym uczyłam dzieci i dorosłych angielskiego.

Czy było warto? Oczywiście, że tak! Nie zamieniłabym ani jednego dnia na tych urlopach na kolejny dzień za biurkiem, choćby zapłacili potrójnie 🙂

Jedyna wada tego rozwiązania, to że zgodnie z prawem pracy (chyba 🙂 ), najpierw musisz wybrać cały urlop przysługujący na dany rok, zanim pracodawca będzie mógł dać Ci urlop bezpłatny. Więc jeśli w tym roku pojechałam do Tajlandii w styczniu – od powrotu w marcu do końca roku jestem bez urlopu. No, chyba że znów bezpłatny. Tak czy inaczej – zdecydowanie warto i gorąco polecam Ci spróbować. W końcu najgorsze, co może się stać, to negatywna odpowiedź.

A najlepsze? Spełnienie kolejnego marzenia 🙂

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat zagranicznych wolontariatów, wpadnij do Doroty na bornglobals.com

DOOKOŁA ŚWIATA W POJEDYNKĘ

Martina - lovelajf.pl

długa podróż na etacie dookoła świata

To było zaraz po tym jak awansowałam w pracy. W korporacji pracowałam już ponad 5 lat i po tych latach starań i nadgodzin w końcu się udało! Zostałam managerem, odpowiedzialnym za marketing internetowy. Radość i satysfakcja trwała dość krótko i szybko zamieniła się w rozczarowanie codziennością. Wszyscy na około wychodzili za mąż, brali kredyty na mieszkanie, a w mojej głowie coraz mocniej dawały o sobie znać marzenia związane z dalekimi podróżami. Miałam wtedy 28lat i myśli, że jak nie teraz to nigdy!

Pierwszym krokiem było kupno biletów w jedną stronę na Filipiny. Gdy już je miałam, wiedziałam, że klamka zapadła i muszę porozmawiać z szefem o mojej przyszłości w firmie. Teoretycznie widziałam dwa wyjścia z sytuacji, praktycznie jedno. Teoretycznie mogłam iść na roczny urlop bezpłatny (szanse oceniałam na 1%, przecież nikt nigdy nie był na takim urlopie!) albo rozstać się z pracodawcą (to była ta praktyczna możliwość). Jak to się mówi, „Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”, więc zaryzykowałam i postanowiłam przedstawić powyższe opcje.

Po kilku długich rozmowach okazało się, że roczny urlop bezpłatny został mi przyznany i trzy miesiące później byłam już w samolocie do Azji, rozpoczynając tym samym podróż dookoła świata w pojedynkę. Podróżując tylko z bagażem podręcznym odwiedziłam Zjednoczone Emiraty Arabskie, Filipiny, Indonezję, Australię, Hawaje, Kalifornię…

Czy było warto? To jedna z najodważniejszych i najlepszych decyzji w moim życiu. Po rocznej przerwie wróciłam do pracy. Spodziewałam się, że wszystko w niej się zmieni i będzie mi bardzo ciężko. To prawda, początki nie należały do łatwych, ale to chyba normalne po takim czasie.

Więcej informacji o wojażach Martiny znajdziesz na lovelajf.pl

ŚWIAT WCIĄGA NAS I KUSI - PÓŁ ROKU NA WYWCZASIE

Ania i Artur - CzasNaWywczas.pl

długa podróż na etacie

Pewnego razu po powrocie z dwutygodniowych wakacji dotarło do nas, że 26 dni urlopowych w roku to zdecydowanie za mało, żeby móc zrobić wielką wyprawę, o której będziemy opowiadać latami. Nie jesteśmy cyfrowymi nomadami, którzy mogą i chcą pracować zdalnie, mimo to Świat wciąga nas i kusi, dlatego zdecydowaliśmy się na dłuższe wakacje.

Mamy prace na etacie, które bardzo lubimy, w których się spełniamy zawodowo i konsekwentnie pniemy w górę. Nasza pasja podróżnicza wśród kolegów z pracy jest szeroko znana. W takiej sytuacji racjonalnym wyborem było porozmawianie z przełożonymi nt. Sabbatical, czy urlopu, który pozwala nam wrócić po pół roku do naszych firm, na tych samych warunkach co obecnie.

Najtrudniejsza była rozmowa z szefem. Oboje mieliśmy obawy czy firmy zaakceptują nam wnioski. Ania pracuje w dużej korporacji liczącej kilkaset pracowników, u Artura jest to kilkanaście osób. Baliśmy się, że w dużej firmie zostaniemy zablokowani przez „sieci”, zaś w mniejszej spotkamy się z odmową z tytułu problemu z zastępstwem. Byliśmy gotowi na wszystko, bo decyzja w sercu została już podjęta. Wiedzieliśmy, że nic nas nie może powstrzymać ale w duchu liczyliśmy, że dojdziemy z przełożonymi do porozumienia.

Okazuje się, że mimo takiej dużej różnicy w skali firm, obydwoje dostaliśmy pozwolenia na półroczny urlop, który rozpoczynamy już w październiku. Po wyprawie wracamy do naszych organizacji i będziemy dalej realizować się w projektach. Rekomendujemy Wam otwartą i szczerą dyskusję z Waszymi przełożonymi, nic na tym nie tracicie, a możecie zyskać przygodę życia, z możliwością powrotu na wcześniejsze tory kariery.

Półroczną wyprawę Ani i Artura, śledźcie na blogu: https://czasnawywczas.pl

BEZPŁATNY URLOP INWESTYCJĄ W PRACOWNIKA?

Izabela - izzynatropie.pl

podróż dookoła świata na etacie

Wylot do Stanów planowałam od 2015 roku, gdy wraz z przyjaciółką wpadłyśmy na szalony pomysł wycieczki po USA wypożyczonym autem i zobaczenia tych wszystkich pięknych miejsc znanych do tej pory jedynie z filmów oraz zdjęć. Jednakże przyszła szara rzeczywistość i brak pieniędzy na zrealizowanie takiego planu – a wypad miał się odbyć w 2018 roku. Pierwsza zasada spełniania marzeń? Nie poddawać się. Zaczęłam szukać innych rozwiązań, obliczać, ile pieniędzy bym potrzebowała, by polecieć chociaż na kilka dni i zobaczyć przynajmniej niewielką część. Aż w końcu z pomocą przyszedł Facebook i jego algorytmy – podrzucił mi program Camp America. W dużym skrócie program polega na wymianie kulturowej – pracujesz przez 2 miesiące na amerykańskich obozach dla dzieci w zamian za możliwość pobytu w USA, poznania ich kultury, a przede wszystkim na poćwiczeniu języka. I to był strzał w dziesiątkę – jednak co na to mój przełożony? Jestem bardzo upartą osobą – gdyby miał jakieś zastrzeżenia, wiedziałam, że będę obstawiać przy swoim i nawet jeśli skończę bez roboty, znajdę jakiś sposób, by wylądować na wakacje za granicą. Jasne, stresowałam się, że jednak najczarniejszy scenariusz się spełni i zostanę bez pracy, a co za tym idzie – pieniędzy potrzebnych do życia, jednakże żyłam nadzieją na sukces.

Moja praca nie należy do najambitniejszych, jednakże jest na tyle przyjemna dzięki otaczającym mnie tam ludziom, że ciężko byłoby mi z niej zrezygnować. Musiałam jednak powiedzieć, że planuję wylecieć z kraju na kilka miesięcy i szczerze? Zakładałam, że wraz z nadejściem dnia wylotu po prostu rozwiążę umowę i po powrocie do kraju znów będę bezrobotnym człowiekiem starającym się uzbierać grosz do grosza na kolejny daleki wypad.

Stało się zupełnie odwrotnie. Dostałam urlop wypoczynkowy na miesiąc, zaś na kolejne dwa miesiące nieobecności urlop bezpłatny, po którym na spokojnie powrócę do pracy na tym samym stanowisku, na którym byłam przed wylotem do Stanów. Do tej pory myślałam o tym wyjeździe jako o potencjalnym problemie dla mojego szefostwa – stracą członka zespołu w najgorszym okresie – w wakacje sklepy sportowe notują wysokie zarobki, więc każdy pracownik zdolny do pracy jest na wagę złota. Nie myślałam o tym z punktu widzenia mojego przełożonego – 3 miesiące w USA wykształcą mnie pod kątem języka jak nic innego, a to sprawi, że będę mogła te umiejętności wykorzystać w późniejszej pracy z klientami. Dopiero będąc tu, na miejscu, zrozumiałam, dlaczego mój szef niezwykle chętnie zgodził się na mój wylot do Stanów. Nawet jeśli osłabię w ten sposób zespół, w dalszym rozumowaniu będzie to inwestycja w pracownika, który może iść dalej i rozwinąć się w firmie, a tym samym wspomóc całą firmę na przykład pod kątem pracy z klientami anglojęzycznymi.

Co mi pomogło w osiągnięciu sukcesu? Szczerość. Od początku opisałam cały program, na czym on polega, dlaczego chcę polecieć i czemu mi tak mocno na tym zależy – ciągle podkreślałam kwestię szlifowania języka, co faktycznie było moim głównym powodem wylotu. Brak pewności siebie w mówieniu po angielsku to częsty problem Polaków, zwłaszcza że nie ma relatywnie dużo szans na używanie tego języka w kraju. Dzisiaj leżę w łóżku w hostelu w Miami, mając za oknem widok na ocean i ludzi bawiących się w najlepsze w klubach wzdłuż ulicy. I wiem już, że w przyszłym roku znów polecę do pracy do Stanów, bo jest to na tyle poszerzające horyzonty i rozwijające język, że nie zamieniłabym tego doświadczenia na nic innego. czy znów uda mi się przylecieć tutaj, korzystając z trzymiesięcznego urlopu? Prawdopodobnie tak, ale nie ukrywam, że mój szef może nie być już aż tak mocno pobłażliwy i chętny do wysłania ponownie pracownika za granicę, tym samym osłabiając znacząco zespół. Ale tak jak wspomniałam wcześniej – nie poddam się, bo przez ostatnie 2 miesiące zdobyłam tutaj drugą rodzinę i dom, do którego chce się wracać! Tego samego życzę każdemu podróżnikowi niezależnie od miejsca przeznaczenia ich wypadów.

Dalsze podróżnicze przygody Izy obserwuj na izzynatropie.pl

NAJPIERW POMYSŁ, POTEM POMARTWIMY SIĘ O URLOP...

Elżbieta i Tomasz - niesmigielska.com

kilkumiesięczna podróż a praca

Na początku był pomysł: 
a gdyby tak.. polecieć do Ameryki?

Potem był termin:
a gdyby tak polecieć do Ameryki na 3 miesiące od stycznia przyszłego roku?

A dopiero potem cała reszta: planowanie i zastanawianie się, co jeśli się nie uda załatwić urlopu (dokładnie w tej kolejności).

U nas zadziałała najprostsza metoda: zapytaliśmy w pracy o urlop bezpłatny i… dostaliśmy go. O ile w przypadku Tomasza (programisty) zgoda była do przewidzenia, o tyle w moim (wtedy: urzędnik samorządowy)… nie do końca. Zbierałam się w sobie kilka tygodni. Sama się dziwię, że zgodę dostałam praktycznie od ręki, chociaż swoje szanse wyceniałam na 3:1, że się nie uda. 

Jak to się stało?
– wybrałam termin, który nie kolidował z urlopami innych, a w moim dziale był i tak martwym okresem. Na pewno nie udałoby mi się latem. 
– byłam zdeterminowana. Obiecywałam sobie, że jeśli nie dostanę zgody, odchodzę i szukam pracy po powrocie. 
– na rozmowę szłam z kartką, na której wypisałam sobie „10 powodów, dla których zasłużyłam na urlop bezpłatny”. 
– szef wiedział, jak ważne są dla mnie podróże.

Wniosek? Warto rozmawiać. I mieć plan B. 

O dalszych planach i podróżach Eli i Tomasza (vel. TuTomasza) dowiesz się na ich blogu niesmigielska.com

DŁUGA PODRÓŻ I WYMARZONA PRACA W GRATISIE?

Monika i Fryderyk - offthetrack.pl

długa podróż na etacie

Pracując na etacie udało nam się cztery razy wyjechać w nieco dłuższą podróż. Za pierwszym razem pojechaliśmy do Chin (transybir, Mongolia i Chiny) na około 45 dni. W firmie pracowałem niecały rok i tylko na 3/5 etatu. O wyjeździe poinformowałem przełożonego około 3 miesiące przed datą, a sam wyjazd wypadł w sezon ogórkowy i przełożony po prostu wyraził zgodę. Myślę, że wtedy bardziej im zależało żebym wrócił do tej firmy niż żebym się zwolnił.

Drugim razem pojechaliśmy na dwa miesiące do Ameryki Południowej  (Peru, Boliwia, Chile). Gdy planowaliśmy wyjazd liczyłem się z tym, że będę musiał wziąć urlop bezpłatny. O swoich planach rozmawiałem z przełożonym ponad pół roku wcześniej. Nie miał nic przeciwko, bo zaproponowany termin wydawał się bardzo odległy, a na daną chwilę było bardzo dużo roboty. Gdy było już bliżej wyjazdu, my mieliśmy już kupione bilety, przełożeni zaczęli kręcić nosem, ale nie mogli już cofnąć wcześniejszej zgody. Powiedziałem, że mogę odwołać wyjazd, jeśli zwrócą koszty biletów lotniczych. Woleli puścić mnie na urlop. Pracowałem wtedy jeszcze na 3/5 etatu (na papierze, bo w praktyce byłem w pracy codziennie), rzadko brałem wolne dni i okazało się, że mam niewykorzystany urlop z poprzedniego roku. Nie dość, że udało się wyjechać na dwa miesiące, to w dodatku był to urlop płatny. Jak wróciłem to dali mi cały etat.

Trzeci wyjazd był krótszy, ale i tak dłuższy niż standardowy urlop. Wyjechaliśmy na sześć tygodni do Afryki (Etiopia, Uganda i Rwanda). W roku kalendarzowym mogę wykorzystać maksymalnie 25 dni, a na ten wyjazd potrzebowałem 30. W dodatku część dni miałem już wykorzystane wcześniej. Brakujące dni chciałem wziąć jako urlop bezpłatny, ale takie rozwiązanie nie było możliwe. Zdecydowaliśmy się więc na wyjazd na przełomie roku: grudzień/styczeń. Tą metodą połączyłem urlop z dwóch lat i mogłem wykorzystać 30 dni. O sam urlop zapytałem 4-5 miesięcy wcześniej, a na odpowiedź czekałem kilka tygodni. Ostatecznie zgodzili się, gdyż grudzień-styczeń był sezonem ogórkowym w teamie, w którym pracowałem.

Czwarty wyjazd (technicznie zdarzył się przed wyjazdem do Afryki) był nieco dłuższym: na rok do Azji, Australii i dalej. O urlop nawet nie pytałem, po prostu się zwolniłem. O moich planach poinformowałem mojego przełożonego na miesiąc przed złożeniem wypowiedzenia – dając mu szansę załatwienia urlopu na rok, choć obaj wiedzieliśmy że to niemożliwe. Rozstałem się z wszystkimi w bardzo dobrych stosunkach, licząc, iż przyjęliby mnie z powrotem do pracy jak wrócę. Jednak rok czasu zmienia człowieka, podróże otwierają oczy i dają bodźca żeby przełamywać bariery: znalazłem pracę w innym państwie, w jednej z najlepszych firm na świecie, w bardzo interesującym projekcie, a wszystko to dosłownie w drodze do domu.

O podróżach Moniki i Fryderyka i… ich córeczki przeczytasz na blogu offthetrack.pl

DLA CHCĄCEGO NIC TRUDNEGO

Edyta i Grzegorz - simplyhappy.pl

długa podróż na etacie

Znam wiele osób które uwielbiają podróżować tak jak ja, lecz nie wiedzą jak pogodzić to z pracą, szkołą i innymi obowiązkami. Tak też było w naszym przypadku. Jednak jak to mówią „dla chcącego nic trudnego” I zawsze robimy tak, aby jechać gdzieś tak często jak tylko się da.

Pierwszy raz na dłuższą podróż – miesiąc – wyjechaliśmy w lutym 2015 roku. Byliśmy oboje na studiach i miesiąc wolnego był nie lada wyczynem. Wykorzystaliśmy w tym celu przerwę miedzysemestralną, plus dwa tygodnie poprostu opuściliśmy. Do dziś pamiętam ten stres podczas sesji egzaminacyjnej. Mieliśmy tylko jedną szanse aby zaliczyć wszystkie przedmioty, bo gdy inni mieli sesje poprawkową my leżeliśmy już na plaży w Tajlandii, a może zwiedzaliśmy Angkor Wat? Nie pamiętam 😀

Czy było warto? Wielkie TAK! Sesję zdaliśmy w pierwszym terminie, dwa tygodnie szybko nadrobiliśmy, a wspaniałe wspomnienia zostaną z nami na zawsze. Tak więc bez wymówek, że studia blokują twoją szansę na dalekie podróże.

Kolejna dłuższa podróż odbyła się w styczniu tego roku i trwała aż trzy miesiące. Była to najdłuższa podróż w naszym życiu i mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda nam się to powtórzyć. Odwiedziliśmy Japonię, Birmę, Tajlandię, Malezję, Bali, Singapur, Tajwan I Wietnam. Tym razem studia już zakończone i szczęśliwie pracujemy na etacie w jednej z firm budowlanych w Londynie. Fakt, że pracujemy w takim, a nie innym sektorze, oznacza że jesteśmy zatrudnieni nieco inaczej albowiem 90% osób pracujących w budowlance zatrudnionych jest w systemie selfemployed.

Ten fakt sprawia, że nie jesteśmy związani z firmą żadną umową warunkująca dni wolne, bowiem nie mamy płatnego urlopu. A to kiedy przychodzimy do pracy, a kiedy nie zależy jedynie od naszej umowy z szefem. Wiadomo, że w kolejnych 90% przypadkach praca w systemie selfemployed praktycznie nie różni się od normalnej, jednak w naszym przypadku dała nam możliwość na trzymiesięczny wyjazd do Azji. Niepisana umowa z dyrektorem zakładała też powrót do firmy. I tak też się stało.

Te dwa zupełnie różne od siebie przykłady idealnie opisują wspomniane wcześniej przysłowie, że dla chcącego nic trudnego. Nie ważne czy studiujesz, pracujesz w korpo, czy masz własną firmę. Jeśli podróże są tym o czym marzysz to nie odwlekaj tych pragnień na później. Porozmawiaj z szefem, to też człowiek i jeśli wytłumaczysz mu cały swój plan na pewno znajdziecie jakiś kompromis.

Więcej o podróżach Edyty i Grzegorza przeczytasz na simplyhappy.pl

STRACH MA WIELKIE OCZY - NIE BÓJ SIĘ MARZYĆ!

Agata i Krzysztof - czyli my 😉 - beforewegetold.pl

długa podróż na etacie

A na koniec historia autorów tego bloga, czyli naszej 3-miesięcznej podróży do Azji. Oboje z Krzyśkiem pracowaliśmy na etatach. Ja już od pięciu lat grzałam stołek w niedużej firmie, w której nikt nigdy nie brał bezpłatnego, dłuższego urlopu. Krzysiek od kilku lat pracował w nieco większym przedsiębiorstwie, w którym zdarzały się urlopy bezpłatne, ale był jedynym kontrolerem jakości w firmie. Bardzo lubiliśmy nasze prace, jednak szanse na uzyskanie urlopu bezpłatnego były niewielkie.

Od dłuższego czasu obserwowaliśmy w Internecie wojaże innych osób, które coraz bardziej uświadamiały nam potrzebę wyjechania gdzieś na dłużej. Pewnego styczniowego dnia, siedząc w naszym mieszkaniu z drinkiem w ręku, postanowiliśmy, że jedziemy do Azji Południowo-Wschodniej. Po dziesięciu minutach data wyjazdu była już ustalona i zapisana na kartce, która wisiała na ścianie w naszej sypialni: 17.01.2017. Każdego dnia zasypialiśmy patrząc na tą datę i nie mogąc doczekać się wyjazdu.

Przez rok czasu oszczędzaliśmy pieniądze, a na 6 miesięcy przed wyjazdem kupiliśmy bilety do Bangkoku. Klamka zapadła i po kolejnych 3 miesiącach przyszło nam przeprowadzić rozmowy z pracodawcami. Krzysiek miał nieco bardziej komfortową sytuację, ponieważ rozmowę z dyrektorem odbył jego kierownik (taka struktura firmy). Ja musiałam zdobyć się na odwagę i sama przeprowadzić rozmowę z szefem, do której zbierałam się kilka razy. Pomimo, że wiedziałam, że mój szef jest bardzo wyrozumiały, to nikt wcześniej nie prosił go o tak długi urlop.

Oczywiście, jak to w życiu bywa, strach ma wielkie oczy, a nasi przełożeni udzielili nam zgody na 3-miesięczne, bezpłatne urlopy. Po powrocie z podróży Krzysiek wrócił na swoje stanowisko i pracuje w firmie do dzisiaj. Ja natomiast potrzebowałam zmiany na płaszczyźnie zawodowej i w przyjaznej atmosferze pożegnałam się z firmą.

Decyzja o dłuższym urlopie i wyjeździe do egzotycznej Azji była najlepszą w naszym życiu. Nawet jeśli scenariusz życia, który sobie napiszesz, pójdzie w zupełnie innym kierunku to… nie bój się marzyć! Nie obawiaj się postawić wszystkiego na jedną kartę i spróbować zupełnie nowych rzeczy w życiu!⠀⠀
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
To nie jest proste. To nie jest zgodne ze schematem… z oczekiwaniami innych. To wymaga pewnego rodzaju odwagi. Gdy rzucisz wygodną stabilizację będzie Cię czekało mnóstwo nowych i nieznanych wyzwań. Możesz poczuć się różnie. Możesz płakać wieczorami, albo w końcu poczuć, że jesteś na swoim miejscu.

W pewnym momencie naszego życia zaryzykowaliśmy, postawiliśmy wszystko na jedną kartę. I nie żałujemy. Bo nigdzie tak bardzo nie trzymaliśmy się za ręce jak w Azji… Nigdy nie mieliśmy okazji tak często ze sobą rozmawiać… W żadnym innym miejscu nie mieliśmy tyle czasu dla siebie, jak podczas kilkumiesięcznej podróży… Byliśmy zdani tylko na siebie i świetnie się uzupełnialiśmy. I wiecie co? Trochę tęsknimy za tymi niezwykle romantycznymi, nocnymi tekstami w stylu „ku*wa co tam znowu chodzi po ścianie?” 😉 Z pozdrowieniami dla wszystkich azjatyckich jaszczurek!

Jesteś tutaj? 🙂 Artykuł jest bardzo długi, ale mamy nadzieję, że inspirujący. Być może wcale nie jesteś osobą, która potrzebuje długich wojaży, a wpis ten czytasz jedynie z ciekawości. No i dobrze, nie każdemu długie podróże muszą sprawiać radość.

Jeśli jednak każdego dnia budzisz się rano z poczuciem, że zdjęcia rajskich wysp na fejsie nie wystarczają, a wręcz wywołują w Tobie pewien stan niedosytu, wtedy zacznij działać! 

Nie chodzi o to, aby dla marzeń rzucać od razu wszystko. Czasem wystarczy odważyć się na zwykłą, szczerą rozmowę z pracodawcą, która może otworzyć furtkę do realizacji Twoich pasji.

Kiedy chcesz się zdobyć na odwagę i powalczyć o swoje marzenia, jeśli nie teraz? Ile jeszcze lat zamierzasz odwlekać decyzję i podziwiać jak inni spełniają swoje podróżnicze marzenia?

P.S. ciekawi jesteśmy kto czyta ten post? Pracujesz na etacie? Marzysz o długiej podróży? A może masz już taką wyprawę za sobą? Daj nam koniecznie znać w komentarzu!

Agata & Krzysztof Cieślak

Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, które ponad wszystko uwielbia podróżować. Naszym założeniem jest maksymalne korzystanie z życia, zanim się zestarzejemy. Podróżujemy raczej niskobudżetowo, nie dlatego, że to takie modne. My po prostu tak lubimy, a poranna kawa najbardziej smakuje nam przy namiocie, w plenerze. 

 O NAS WSPÓŁPRACA  KONTAKT

długa podróż na etacie etat a długa podróż jak wyjechać w długą podróż podróż dookoła świata urlop bezpłatny na podróże


Komentarze
14 komentarzy
  1. Pracowałam na etacie. Mąż ma własna firmę. Do pięciomiesięcznego wyjazdu szykowaliśmy się tak naprawdę 3 lata. Dzisiaj pracuje zdalnie żeby moc bez przeszkód podróżować. Trwa właśnie ostatni tydzień naszej wyprawy 🙂 już myślimy o następnej… a tak w głębi serca marzymy o pracy podróżniczej 🙂

  2. Urlop bezpłatny ma jedną wadę – jest bezpłatny. Żeby pojechać na pół roku w podróż trzeba albo zarabiać tyle, żeby zaoszczędzić na pół roku życia (dla większości Polaków mało realne), albo jechać do pracy (wtedy jest się „uwięzionym” w 1 miejscu). Oczywiście tak długa podróż to marzenie wielu osób, ale niestety trzeba też pisać o tych „ciemnych” stronach.
    Ponadto, nie wiem czy dobrze doczytałam, ale chyba żadna z tych osób/par nie miała ani kredytu na dom, ani dzieci. To znacznie ułatwia sprawę 😉

  3. Najdłużej byłam w podróży 2,5 miesiąca, potem kilka raza po ok. 7 tygodni.
    Teraz szczerze mówiąc najbardziej lubię wyjazdy 4-5 tygodniowe, potem lubię poodpoczywać w domu 🙂

  4. Piękne historie inspirujących ludzi. A my postąpiliśmy inaczej. Podróż dookoła Islandii rzuciliśmy dla rozpoczęcia tradycyjnego życia na Islandii :P… ale do tych długich wojaży jeszcze kiedyś wrócimy! 😉

  5. wooow ale zastrzyk inspiracji i pozytywnej podróżniczej energii <3 cudowne historie! super, że podzieliliście się nimi z nami, na pewno wielu osobom da to do myślenia i zachęci do zrobienia pierwszego kroku w stronę spełnienia podróżniczych marzeń 🙂

  6. Lubie podróżować, ale nie marzy mi się roczna podróż dookoła świata. Może jestem już na to za stara? 😉 A może dlatego, że w domu czeka na mnie mój ukochany pies 🙂
    Najdłużej wyjechałam na miesiąc i to jest max, jaki potrafię wytrzymać.

  7. Jedną taką mam już za sobą – szwędałam się przez miesiąc po Kubie. Po czym wróciłam do pracy jakbym nigdy jej nie opuszczała. W planach mam kolejne, najchętniej z mężem, ale jeśli nie da rady, to pojadę nawet sama albo z koleżanką 😉

  8. Piękne historie… zastanawiam się teraz tylko czy naprawdę chcę wracać do obecnej pracy? Wierzę, że właśnie taka wyprawa otworzy mi wiele możliwości. Świenty blog – chłonę wpis za wpisem i mam nadzieję, że niebawem sama wyląduję w Tajlandii. Pozdrawiam

    • Cześć Natalia! 🙂 Dzięki za miłe słowa, fajnie, że blog się podoba. Ja (Agata) z naszej 3-miesięcznej podróży nie wróciłam już do pracy swojej. Wróciłam z głową pełną pomysłów i otwarłam działalność gospodarczą 🙂

  9. Czesc, super motywujacy blog, marze o dalekich i dlugich podrozach juz od dawna, ogladam wiele filmikow na you tube jak ludzie podrozuja i ostatnio sie wkurzylem sam na siebie i mowie ” jak inni moga spelniac swoje marzenia to ku*wa mac ja tez moge”, mieszkam w Irlandii i ogolnie juz od paru lat czuje niedosyt zwiazany z moim zyciem i postanowilem, lece do Meksyku! 🙂 styczen moze luty, pracy swojej i tak nie cierpie, a po powrocie znajde cos szybko i odrobie to co wydam w Meksyku szybko, moj mysle ze bede tam kilka miesiecy, ale moj cel to nauczenie sie super hiszpanskiego i nie wroce dopuki tak sie nie stanie 🙂 pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.