Po powrocie z naszej 3-miesięcznej podróży po Azji Południowo-Wschodniej, wiele razy pytano nas jak to wyglądało od podszewki, gdzie spaliśmy, o której wstawaliśmy, jak to ogarnialiśmy i generalnie jak wyglądał nasz azjatycki dzień. Cóż… w trakcie podróży nie ma przeciętnych dni, każdy jest zupełnie inny od poprzedniego. Tu nie ma czasu na rutynę, czy przewidywalność. W odpowiedzi na częste pytania, postanowiliśmy opisać kilka przykładowych dni z naszej podróży.
Dzień relaksu – to dzień totalnego chillowania, podczas którego budzisz się o 8:00 rano i Twoim największym problemem życiowym jest to, czy na śniadanie zjeść po raz kolejny jajko sadzone, czy może ryż z kurczakiem. Leżysz na hamaku, spacerujesz po plaży i popijasz sok z kokosa. Nawet książki nie czytasz, bo to już za wiele wysiłku. Potem wracasz z plaży i udajesz się na obiad do pobliskiej knajpki, gdzie znasz już obsługę, ponieważ trafiasz tam każdego dnia. Po południu jesteś już znudzony nic nie robieniem, wsiadasz więc na skuter, aby pojeździć to tu, to tam, lub organizujesz sobie spacer (ale krótki, żeby się nie zmęczyć!). Wieczorem ponownie pojawiasz się na plaży, sączysz drinka, a jedyne nad czym się zastanawiasz, to czy kolejnego ranka na śniadanie znowu to jajko sadzone, czy…
Dzień podróżnika – to dzień, a zazwyczaj kilka, podczas których jedynym Twoim zajęciem jest przemieszczanie się. To dzień, gdy chcesz pokonać większy dystans, nie płacąc po drodze za noclegi. I pokonujesz, korzystając pod rząd z trzech autobusów. Wyjeżdżasz w środę w nocy, a w sobotę nad ranem docierasz na miejsce docelowe. Podczas tych dwóch dni stoisz w 4-godzinnej kolejce na granicy, lub w największym upale, dźwigając plecak, poszukujesz kolejnego autobusu. Po jakimś czasie przestajesz już zwracać uwagę na to jaką woń rozsiewasz dookoła, a pokłady brudu i kurzu na Twoim ciele sprawiają, że karnacją przypominasz powoli miejscowych. Próbujesz spać w autobusach, jednak uniemożliwia Ci to odkręcona na całego klimatyzacja z uszkodzonymi regulatorami tuż nad Twoją głową. Nie poddajesz się. Na głowę zakładasz kaptur, a stopy wkładasz do worków foliowych, które wiążesz na kostkach i udajesz, że jest Ci cieplej. Czasem zdarza się, że jedziesz pociągiem, a tam okazuje się, że nie ma ani klimatyzacji, ani za wiele przestrzeni. Ale jedziesz dalej. No, chyba, że środek lokomocji się zepsuje, lub sąsiad obok ma bardzo wrażliwy żołądek. Gdy po dwóch dniach spędzonych w autobusach, bez prysznica i ogromnie niewyspany docierasz na miejsce, czeka Cię jeszcze kilkukilometrowy spacer do centrum, a tam krążenie od miejsca do miejsca w poszukiwaniu noclegu. W końcu znajdujesz wymarzone, tanie lokum, marzysz o śnie, ale zanim padasz na łóżko idziesz pod prysznic… lodowaty prysznic, bo ciepła woda była do godziny 8:00 rano.
Dzień wycieczki – to dzień, który masz zajęty od rana do wieczora, ponieważ korzystasz z wykupionej, zorganizowanej wycieczki. Podczas takiego dnia opiekujesz się słoniami, pływasz łodzią po wiosce rybackiej, odbywasz kilkudniowy trekking, lub przedzierasz się przez dżunglę.
Dzień chorego – jeśli myślisz, że przetrwasz 3-miesiące bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, to… myśl tak dalej! Podobno pozytywne nastawienie ma wpływ na rzeczywistość i… tego Ci życzymy! Weź jednak pod uwagę, że w trakcie dłuższej podróży jest wysoce prawdopodobne, że może spotkać Cię taki dzień chorego i będziesz musiał stawić mu czoło. Może to być dzień, w którym będziesz kursować 50 razy do toalety i z powrotem. Albo dzień biegania po aptekach, w poszukiwaniu leku na swędzącą wysypkę na Twoich nogach i plecach. Z całych sił będziesz starał się wtedy nie myśleć, że to może od żyjątek w Twoim łóżku hotelowym, w którym musisz jeszcze przespać dwie noce… Weź również pod uwagę opcję całonocnej warty, podczas której zajmiesz się zmienianiem zimnych okładów na czole Twojego trzęsącego się towarzysza podróży. W przeciwieństwie do nas, miej w apteczce termometr, aby uniknąć główkowania, czy to już czas na wezwanie pomocy. Może się również zdarzyć, że Twój kręgosłup odmówi Ci posłuszeństwa i przez trzy dni będziesz leżał plackiem w środku bungalowu, w 40-stopniowym upale. Wtedy nadrobisz wszelkie zaległości komputerowe, a dodatkowo wypróbujesz wszystkie owocowe szejki świata! W skrajnym przypadku może to być również dzień, w którym czujesz, że Twój organizm przegrał walkę z bakteriami i lądujesz w najbardziej wypasionym szpitalu, jaki do tej pory widziałeś. Ale… i tak się cieszysz, ponieważ przebywanie w tak nowoczesnym szpitalu, to przygoda sama w sobie! P.S. Zdjęć z wysypkami Wam oszczędzimy.
Dzień organizacyjny – wbrew pozorom, takich chwil też potrzebujesz. Albo spędzasz ten dzień w hotelu, planując kolejne dni podróży (w przeciwnym razie okaże się, że spakowałeś plecak, opuściłeś hotel, jechałeś 50 minut na przystanek, aby złapać nocny autobus, a na miejscu dowiadujesz się, że nie ma już biletów i zostajesz się z plecakiem, bez noclegu, bez planu. Wtedy uświadamiasz sobie, że jednak jakiś zarys kolejnych dni trzeba zaplanować, posprawdzać, popytać, itd.). Dzień organizacyjny to też czas, w którym łączysz się na Skype z rodziną, nadrabiasz zaległości na Facebooku, piszesz do znajomych. To również czas, gdy stwierdzasz, że przydałby się pumeks na pięty, wypadałoby ogolić nogi, albo zrobić pranie.
Powyższe podsumowanie jest w całości oparte na faktach. Mieliśmy również dni kupowania pamiątek, odsypiania imprez z lokalsami, czy chwile smutku i zadumy po wizycie na Polach Śmierci w Kambodży. Były dni totalnej głupawki, śmiechu i spontanicznych decyzji. Nadchodziły też momenty całkowitego zwątpienia, gdy w metrze zaczął nas obrażać jakiś muzułmanin lub chwile frustracji, gdy o 4:00 rano nie podjechał po nas opłacony wcześniej bus na lotnisko i z ledwością ogarnęliśmy inny transport, aby zdążyć na swój lot. Ale wiecie co? Każdy z tych dni nauczył nas czegoś nowego! Każda dobra i zła sytuacja pozwoliła nam poznać się jeszcze bardziej, zarówno w tych dobrych, jak i kryzysowych sytuacjach. Wiemy, że możemy na sobie polegać i razem potrafimy zdziałać cuda! Dzisiaj tęsknimy za każdym jednym dniem, a z największym rozczuleniem wspominamy właśnie te chwile, w których nie było nam najłatwiej!
INNE WPISY Z AZJI:
Agata & Krzysztof Cieślak
Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, które ponad wszystko uwielbia podróżować. Naszym założeniem jest maksymalne korzystanie z życia, zanim się zestarzejemy. Podróżujemy raczej niskobudżetowo, nie dlatego, że to takie modne. My po prostu tak lubimy, a poranna kawa najbardziej smakuje nam przy namiocie, w plenerze.
O NAS | WSPÓŁPRACA | KONTAKT
Haha! Nie wiem czy u nas zadziałało jakieś wyjątkowe nastawienie, czy fazy księżyca, ale nam udało się w Azji ustrzec od jakichkolwiek problemów zdrowotnych 😀 Pozdrawiamy!
Oooo, to super! 🙂 U nas na szczęście wszelkie dolegliwości nie trwały długo 🙂
Super wpis! I taki prawdziwy 😀
My przy 20 dniach w Azji Południowo-Wschodniej nie uchroniliśmy się przed zawirowaniami żołądkowymi. Ale co tam, wiedzieliśmy, że to może się zdarzyć więc jak przyszło – potraktowaliśmy jak normalną sytuację 🙂 No i dzięki temu znam większość publicznych toalet w Singapurze 😉
Dzięki, Dorota! 🙂 O tyle dobrze, że te toalety odwiedzałaś w Singapurze, a nie np. w biedniejszej Birmie 😉 No niestety, taki urok azjatyckich wypadów! Pozdrawiamy!
Ekstra wpis!! 🙂 Przesyłam osobie z którą planuję następną podróż żeby wiedziała co nas czeka 😀
Dzięki, Nadia! 🙂
Kurcze też bym tak wszystko rzuciła i podróżowała przynajmniej przez kilka miesięcy 😉 Zazdroszczę odwagi Pozdrawiam 😉
Pati to w takim razie życzymy Ci z całego serca takiej podróży! 🙂